“Niniejsze opowiadania ma charakter satyryczny. Wszystkie wydarzenia i postaci przedstawione w tej publikacji są fikcyjne. Wszelkie podobieństwa do rzeczywistości są przypadkowe i niezamierzone.”
********
Gdzieś w odległej jednostce, na rozstaju Starego z Nowym, pułkownik Dzik zmęczonym wzrokiem przyglądał się półnagim tancerkom na upiększającym jego szare biuro gobelinie.
– Co tu jeszcze zrobić? – mruczał pod nosem- Co zrobić, by wreszcie zmienić przeszłość i mieć spokój z tymi wścibskimi babami?
Uodpornione na wdzięki pułkownika tancerki konsekwentnie odmawiały jednak odpwiedzi na to pytanie, co przyczyniło się do jeszcze większej jego frustracji.
-Musi byc jakiś sposób na uciszenie tych bab! Musi! – coraz bardziej nerwowo z własnymi myślami walczył pułkownik.
********
Wydawało się, że zrobił juz wszystko aby wymazać z archiwów dokonania swojej młodości, które sam, co prawda, uważał za chwalebne, jednak obecne dowództwo i żołnierze nie podzielali tej opinii. Z tego powodu z własną przeszłością Dzik zmagał się od lat. I od lat próbował, bezskutecznie, ukryć ją w czeluściach swojej piwnicy, w której przechowywał już nie tylko popiersie Lenina, medale „W służbie Socjalistycznej Ojczyzny”, dyplom ukończenia „Wyższej szkoły Marksizmu i Leninizmu”, kopię swojej wybitnej pracy magisterskiej pt.: „Jak zmusić TW do właściwych zeznań” oraz „Dyplom ukończenia moskiewskiego kursu specjalistów od przesłuchań”, ale także adapter, płyty z nagraniami Chóru Aleksandorwa, plakaty Ałły Pugaczowej i teczki wszystkich swoich TW. Na koniec poświęcił nawet swój największy totem młodości- ustylizowany na wzór jego idola Josifa Wissarionowicza Dżugaszwili (pseudonim artystyczny: Stalin) wąs. Wszystko jak krew w piach, bo Dręczyc i Mordoń grzebały w archiwach Instytutu Pamięci Niegodnych (IPN), co poważnie zagrażało jego mocno naciąganemu wizerunkowi „idealnego dowódcy”. Pozostało mu jedno wyjście- musiał zniszczyć archiwa IPN.
*******
Jednak skutecznie dzieła zniszczenia archiwów nie mógł dokonać sam. Potrzebował mądrego planu i nie do końca mądrych współpracowników. Zależność finansowa w połączeniu z brakiem inteligencji nigdy nie zawodziły. Dzik zatem wiedział, że najlepszymi kandydatami do akcji ostatecznego wymazania grzechów jego młodości byli: major Stolnicki – obdarzony nadmiernym ego i wzrostem żołnierz, który przeciętną inteligencję nadrabiał ponadprzeciętnym chamstwem, zależny od pułkownika w 150% (100% majora + 50 % jego pracującej w jednostce dowództwa żony) oraz kapitan Wróbliński– operator jednostkowego radiowęzła, przęcietna inteligencja, ponadprzeciętna zależność od pułkownika (praca, mieszkanie służbowe).
********
Po ustaleniu listy zadań pułkownik przystąpił do realizacji planu. Majora Stolnickiego i kapitana Wróblińskiego powiadomił zaszyfrowaną informacją w radiowęźle o miejscu i godzinie spotkania, sam zaopatrzył swój gazik w: 3 kanistry benzyny (każdy pojemność 5l), 3 kaski budowlane, 3 kominiarki i 3 zupełnie zbędne maski ochronne EN 14683.
Dokładnie o godz. 23.45, pod osłoną nocy, na parkingu od tyłu cmentarza komunalnego zaparkowały samochody majora i kapitana. Pułkownik dał znak latarką i trzej panowie wsiedli do gazika. Niezręczną ciszę w samochodzie przerwał dźwięk tradycyjnie duszącego się silnika. Pojazd ruszył.
-Pułkowniku, ale gdzie dokładnie jedziemy?- nieśmiało zapytał major Stolnicki.
-Dowiecie się na miejscu majorze! – odpowiedział głośniej niż zamierzał Dzik.
Po blisko godzinie jazdy gazik dotarł do celu i oczom trzech pasażerów ukazał się budynek lokalnego oddziału Instytutu Pamięci Niegodnych. Pułkownik pospiesznym ruchem ręki nakazał dwóm podwładnym wyjście z samochodu i wypakowanie zawartości bagażnika.
– Co my tu robimy?- zapytał zawsze śmielszy dzięki zawartości alkoholu we krwi podpułkownik Stolnicki.
-Ratujemy nasze stołki. Zakładajcie kominiarki, kaski i maski!- nieco drżącym z emocji głosem odpowiedział Dzik.
Stolnicki z Wróblińskim pokornie włożyli kominiarki, kaski i utrudniające im oddychanie maski EN 14683, wzięli uprzednio przygotowane kanistry i ruszyli z pułkownikiem w kierunku bocznego wejścia do budynku IPNu. Na rozkaz pułkownika ustawili kanistry pod drzwiami archiwum i czekali na dalsze polecenia. Trzeźwiejący od nadmiaru świeżego powietrza Stolnicki zadał, po chwili wahania, nurtujące go pytanie:
-Ale CO dokładnie mamy zrobić?
-Spalić archiwa, czy ja wszystko muszę wam tłumaczyć Stolnicki?! PALIĆ!- odparł nerwowo Dzik.
Po nasączeniu bocznych drzwi wejściowych IPNu benzyną, trójka ledwo odychających mężczyzn oparła się o ścianę.
-Co dalej?- spytał nieco przerażony Wróbliński.
– Podpalamy drzwi, wchodzimy i palimy teczki w archiwach! Czego nie rozumiecie kapitanie?!- cierpliwość pułkownika malała proporcjonalnie do malejącej zawartości tlenu we wdychanym dzięki kominiarce i masce EN 14683 powietrzu.
– OK. Kto ma zapalniczkę?- spytał pułkownik.
Nastała cisza.
– A pułkownik samochodowej nie ma? – spytał Wróbliński
-W gaziku?!!
W tym momencie Stolnicki, którego trzeżwość osiągnęła dawno niespotykany poziom, z dumą wyjął chowaną przed żoną w wewnętrznej kieszeni spodni zapalniczkę. Ze wzrokiem pełnym tryumfu krzyknął:
– MAM !!
Cała trójka zastygła w półprzysiadzie próbując odpalić mocno naruszoną czasem zapalniczkę Stolnickiego. Nocną ciszę niemal pustego parkingu przerywało jedynie coraz głośniejsze sapanie Dzika. Nagle, ku zdziwieniu wszystkich, zapalniczka odpaliła i zaskoczony Stolnicki rzucił ją w kierunku pobliskich drzwi IPNu. Błysk płonącej benzyny rozświetlił nie tylko twarze niedoszłych włamywaczy, ale także niemal cały parking i budynek IPNu. Odruchowo zerwali się do ucieczki. Jednak płomień okazał się znacznie szybszy od możliwości powstania z półprzysiadu trzech mężczyzn, więc biegli oni w kierunku samochodu osmoleni, pozbawieni masek ochronnych EN 14683 i rzęs.
*******
Całą drogę powrotną w gaziku panowała cisza. Nie tylko upadł plan wymazania przeszłości pułkowinka, ale dodatkowo trzej pasażerowie musieli wytłumaczyć swoim małżonkom poparzenia dłoni i brak rzęs. Wizja następnego dnia nie była optymistyczna..
Gdy pułkownik dotarł do swojego domu, wolnym krokiem zszedł do piwnicy i drżącym ruchem osmolonej dłoni pogłaskał popiersie Lenina. Nalał sobie do szklanki płyn do złudzenia przypominający wodę mineralną, nastawił płytę Chóru Aleksandrowa, usiadł wygodnie w fotelu i wpatrując się w plakat Ałły Pugaczowej pomyślał:
– Kiedyś to były czasy. Niepokornych pałą i za wschodnią granicę…
Morał:
„Nie podpalaj drzwi bez zabezpieczenia rzęs i dłoni” 😉
Jak podaje Burmistrz Stepnica dostała srebrny Certyfikat Samorządowego Lidera Inwestycji.
Problem w tym, że są na magazynie: Diamentowy, Platynowy, Złoty, Srebrny, Brązowy.
Cyrografik wyrabia prywatna firma:
https://www.owg.pl/certyfikat-samorzadowy-lider-inwestycji
Najlepsze:
4
0
Ja też mogę wystawić taki ceryfikat.
Od ręki.
Najlepsze:
4
1
Oj nie doceniasz Andrzeja.
Przecież on by się nie chwalił lipnym dokumentem.
Najlepsze:
4
1
” kapitan Wróbliński– operator jednostkowego radiowęzła”. Chyba znam człowieka. PUACZE! 🙂
Najlepsze:
8
1
HAHAHA
Najlepsze:
6
1
Uwielbiam Pamiętniki!!!
Najlepsze:
7
0
moja ulubiona seria 🙂
Najlepsze:
7
0
stare ale jare
Najlepsze:
6
0